poniedziałek, 26 stycznia 2009

A’priori; jako doświadczenie osobiste

Niech wpierw zabrzmi kontekst "historycznoliteracki":
TRUDNO TO ZROZUMIEĆ
LECZ NIC NIE DAJE SIŁY BY ŻYĆ
JAKAŚ MISTERNA CZĘŚĆ
W KONSTRUKCJI ZDARZEŃ
PĘKŁA
CHCIAŁEM ZREPEROWAĆ ŚWIAT
A OTO WIDZĘ, ŻE SAM
JESTEM JEDNYM Z TYCH CHOLERNYCH DRANI I ŚWIŃ

SZEROKA DROGA
NIE BYŁA MOJA
JASNA SIŁA
UTRACONA

OTO DLACZEGO TAK NISKO UPADA
KTO NIE WYPEŁNIŁ SWEGO CZASU W POKORZE
OTO DLACZEGO TAK SIĘ OBAWIAM
ŻE ZA MINUTĘ TRZEBA BĘDZIE WSTAWAĆ I ŻYĆ

http://www.tekstowo.pl/piosenka,coma,zaprzepaszczone_sily_wielkiej_armi.html

...a potem już tylko...


A’priori; jako doświadczenie osobiste

Nieubłagane jest ranne pytanie się siebie
- o czasoprzestrzeń przejścia po przejściach niepełną,
Rzeczywiste rzeczy czy wiszą, czy wystają po głowie
Oczywiste, oczy zawisłe słupem czy porą tą
Niepewną -stanowo- zjawową, przedziemną?

… I już jestem nogami, już okiem, już się kolebię
Powieką i nadaję jak echo coś stojąc kaleko
Po łebkach; po niebie coś się poczyna śmiganiem
Już szybciej, stąpając krok krokiem się kręci
Migając, zmieniając – wierci tykanie w pamięci

Kresek i cyfr nauczonych – dogłębnie spokojnych
Miarodajnie, niezmiennie. I tylko jestestwo
Rozchwiane miejscowo powszechnie, to głową
To stopą, zapada na zębie skrawkiem sił swoich witalnych
Z przepęknięć się składa, postklatką Poranek wleczoną.

Lotem koszącym wskazówek, danych sobie awansem
Dysonans po palcach przebiegłszy pyta z dystansem
Co wokół? Co kroku, przed tych trybów zmową
Gdzieś uciekło ucho, w przestrzenie drogi by ubiec w bilansie
Stąpnięć – krok jot – krok a – dnieje -zbieram się na nowo.

Wtem poCZWÓRNY interwał wymierny na pozór
Wypuszcza z załamu magiczny autobus



Zapraszam do "głośnego" komentowania za pomocą linku na dole postu. Wiersz jest otwarty na krytykę i sugestie ;)

niedziela, 25 stycznia 2009

Zakrzywienie czasoprzestrzeni

Prezentuję niesamowity moim zdaniem opis, traktujący o rzeczach bliskich sercu każdego polonisty;) Niech będzie to dobry grunt pod kolejny wiersz, na razie pozostający w przygotowaniu...

Niechaj nie zniechęca trudny, mogłoby się zdawać język, tekst w drugim akapicie rozkręca się na dobre...

Zakrzywienie czasoprzestrzeni

Zgodnie z ogólną teorią względności grawitacja jest opisywana jako zakrzywienie czasoprzestrzeni. W czasoprzestrzeni zakrzywionej ciała poruszają się po torach, które są liniami o ekstremalnej (najmniejszej lub największej) długości spośród wszystkich możliwych łuków łączących zadane punkty. Linie takie nazywamy geodezyjnymi. Obliczanie długości należy przeprowadzać w pełnej przestrzeni czterowymiarowej (czasoprzestrzeni), posługując się zależnym od grawitacji tensorem metrycznym, zaś przez długość linii należy rozumieć sumę interwałów czasoprzestrzennych wzdłuż toru cząstki. W skrajnych przypadkach oddziaływanie grawitacji może być tak duże, że wszystkie linie geodezyjne wokół danego ciała są liniami zamkniętymi. Żadna z nich nie wychodzi poza pewien ograniczony fragment objętości przestrzeni zwany horyzontem zdarzeń. Czarna dziura jest obiektem, który znajduje się wewnątrz własnego horyzontu zdarzeń.

Z czarnej dziury nie można się wydostać, bo wszystkie drogi ucieczki prowadzą z powrotem do środka. Przypomina to sytuację marynarza, który próbuje znaleźć koniec świata. Dokądkolwiek by nie popłynął, zawsze będzie znajdował jakieś lądy lub morza. Po dość długiej wędrówce wróci do punktu wyjścia. W przypadku czarnej dziury uwięziona jest nie tylko materia, ale i światło, które zawsze porusza się po liniach geodezyjnych. Co więcej, ogromne zakrzywienie czasoprzestrzeni spowalnia upływ czasu. Już na zewnętrznej powierzchni kosmicznego potwora czas prawie stoi. Gdyby z dwóch braci bliźniaków jeden poleciał na wycieczkę w pobliże czarnej dziury, to okazałoby się po powrocie, że jest młodszy od drugiego.

Warto przy tym pamiętać, że żonglowanie takimi pojęciami jak czas, długość, linie geodezyjne i inne ściśle zdefiniowane pojęcia matematyczne wymaga gruntownej wiedzy na ich temat. Własności przestrzeni wokół czarnej dziury są dalekie od intuicji, którą budujemy w normalnych warunkach. W szczególności bezwzględnie konieczne jest precyzyjne definiowanie układu odniesienia, o którym mówimy. I tak dla obserwatora spadającego na czarną dziurę nie ma żadnej różnicy w obserwacjach (spowolnienia czasu, zakrzywienia trajektorii w przestrzeni fizycznej) poza wzrastającymi siłami pływowymi (wynikającymi ze skończonych rozmiarów obserwatora) i ciężarem ciał na statku kosmicznym. W szczególności moment przejścia przez horyzont zdarzeń nie jest w żaden sposób wyróżniony, czy nawet zauważalny. Sam spadek do centrum grawitacyjnego czarnej dziury trwa ściśle określony, zależny od masy czarnej dziury czas w układzie spadającym, oraz, co za tym idzie, obserwator spadający ma szansę wysłać do obserwatora na zewnątrz, zanim przejdzie przez horyzont zdarzeń, tylko skończoną ilość sygnałów, energii, fotonów itp. Oczywiście nie jest możliwe przetrwanie jakichkolwiek urządzeń technicznych lub żywych obserwatorów w tak ekstremalnych warunkach, jednak w rzeczywistym układzie ich śmierć może (choć oczywiście nie musi, zależy to od wielkości czarnej dziury, dla ogromnych czarnych dziur możliwe jest zupełnie łagodne wejście pod horyzont zdarzeń) nastąpić dopiero po przekroczeniu horyzontu zdarzeń.

Natomiast obserwator pozostający poza zasięgiem czarnej dziury, obserwując spadek swojego kolegi zaobserwuje, że czas w układzie spadającym spowalnia w stosunku do jego własnego czasu, zaś sam spadek odbywa się coraz wolniej i wolniej. Obserwator spoza czarnej dziury nigdy nie zarejestruje momentu spadku swego kolegi na czarną dziurę, a jedynie uzna, że obraz spadającego układu został zamrożony w chwili przejścia przez horyzont zdarzeń. Obrazy spadającego obserwatora będą coraz bledsze, będą zawierały coraz mniejszy strumień fotonów, oraz zostaną w końcu w granicy zamrożone na powierzchni horyzontu zdarzeń. Jest tak dlatego, że skończona w układzie spadającym ilość energii, jaką wypromieniował układ spadający zanim przeszedł przez horyzont zdarzeń, musi wystarczyć dla asymptotycznie nieskończonego czasu spadania, jaki zarejestrował obserwator w układzie poza czarna dziurą.

Źródło: Wikipedia

piątek, 23 stycznia 2009

Oto coś dla intelektów łaknących prostoty w nauce... Nie próbować na zaliczeniu/egzaminie z filozofii. [poprawka: są jednak rzeczy, które się śniły filozofom... opłaca się myśleć Kołakowskim i chodzić na wykłady;)]


Leszek Kołakowski
WIELKA ENCYKLOPEDIA FILOZOFII I NAUK POLITYCZNYCH
(Tygodnik Powszechny Nr.31, 2 sierpnia 92)



Cz. 1



Nie wszyscy maja czas na dlugie studiowanie filozofii i nauk
politycznych. Dlaczegóżby im nie ułatwić życia ogłaszając niniejsza
Wielka Encyklopedie? Należy zauważyć, ze układ haseł, jak w każdej
encyklopedii, jest alfabetyczny, nie jest to jednakowoż staroświecki
śmieszny alfabet, ale nowoczesny, dekonstrukcjonistyczny. Jego zalety
każdy łatwo pojmie.


LIBERALIZM: żeby każdy swoimi sprawami się zajmował, a nie cudzymi, to
dobrze będzie.


SOCJALIZM: że jak rząd wszystko wszystkim odbierze, to każdy będzie
ogromnie szczęśliwy, a lud będzie rządził.


KONSERWATYZM: że tak dobrze, jak za cysorza Franca, to już nigdy potem
nie było.


NACJONALIZM: że my jesteśmy najlepsi i najszlachetniejsi, a wszyscy o
tym wiedza i dlatego chcą nas zniszczyć.


HEGEL: że Bóg się całkiem w świecie rozpuścił, bo musiał.


SPINOZA: że nic nie ma oprócz Boga.


MATERIALIZM: że wszystko jest mniej więcej takie, jak krzesło i cegła.


BŁĘDNE KOLO: zob. circulus vitiosus.


CIRCULUS VITIOSUS: zob. błędne kolo.


LEIBNIZ: że lepiej niż jest, być nie może, bo pan Bóg już wie, co robi.


ARISTOTELES: że najlepiej środka się trzymaj, to nie zginiesz.


WITTGENSTEIN (MŁODY): że lepiej tyle nie gadać, zwłaszcza o filozofii.


WITTGENSTEIN (STARY): że można byle co gadać, tylko najpierw wymyślić
sobie jakieś przepisy.

POSTMODERNIZM: że wszystko wolno.


DEKONSTRUKCJONIZM: że co by się nie mówiło, to i tak nic nie znaczy.


POSTSTRUKTURALIZM: nie wiem, co to jest.


SCEPTYCYZM: że nic nie wiadomo.

Roboczo - "Puls dwójcyfrowy"

Subiektyw , oko, skupienia zwrócone ścieśnieniem w cał-ustach
Rezo-nas wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie
Rzut okien w namiętśnistość ciepłą
Flirty optyki liżące soczyście
Pieść po pach
Zapachy

W rękę bowiem projektuje pieśnieniem co mocniej płomienie
Co w oku procesu – to nie widział księżyc, nie widział strach
Czy wstyd, cyfrowego rytmu czułe poślizgnienia
Napięć iskrzenia z głaskań wydostałych
Echem architekrurały
W potencjach czuwały
W popłochach …ech

Wszystko ruchem urojone otula kształty namiętnie śliczebne
Elektron jądra a jakże wybity bezczelnie bezcelnie
To – jeszcze – już było i lśnienie jest chceniem
Ale…
Logicznych wyborów pod słodkości
Dachem
Po trachu nóg - splocie popadamy w krach

Nadchodzi i czas zera gdzie z palca wyssani
Elementarni procesualnie pod prąd za rozmachem
Za ochem każdym i również za achem

Wywabiać cyfrowo podchadzamy wątli, niebaczni, rozdwojeni
W sobie, tam Gmach, a zrzuciwszy tę pulsów bliskość
Naiwną - raz po raz jak o Ścianę grochem
By pustkę zarzucić tam staniemy w drzwiach…

Lecz wargą o wargę przygrywamy ciach!

Któryż - dzieci - ciapstko przemycacie raz błahe
Namiętśnistości negowanej zmechaceni szachem?